sobota, 7 stycznia 2017

Czasu nie oszukasz, lecz możesz go zmarnować...

                                               Salvador Dali "Trwałość pamięci"
 Ludzie bardzo cenią sobie czas. „Czas to pieniądz”- mawiają, kupują kremy przeciwzmarszczkowe, wydają krocie na chirurgię plastyczną- a wszystko po to, by oszukać czas, zatrzymać odchodzącą młodość. Na co dzień także towarzyszy nam czas, nie jesteśmy w stanie się od niego uwolnić, on nieubłaganie płynie. Czas. Mój czas. No właśnie- mój!
"Szanujmy czas i pieniądze"- to taki slogan przewijający się często w reklamach banków, w pracy, życiu codziennym. W relacji z drugim człowiekiem czas i szacunek często chowane  są do kieszeni. My- pośrednicy nieruchomości doświadczamy tego niemal codziennie.  Klienci umawiają się na konkretną godzinę, nie przychodzą, nie informują o fakcie, że się nie zjawią, nie odbierają telefonów, łatwiej jest go przecież wyciszyć, wyłączyć, po prostu zapomnieć,  że byli umówieni. Coś im wypadło i tyle. A to, że właściciel domu, który specjalnie zwolnił się z pracy, żeby przewietrzyć, otworzyć pomieszczenia, czy oglądający, który już wyobraża sobie jak fajnie będzie mieszkać w tej okolicy, ale niestety „całuje z agentem klamkę”, bo właścicielowi coś wypadło i zapomniał zadzwonić, to już przecież mało istotne.
Przypadki z pracy wzięte:
  1. Oglądamy mieszkanie do wynajęcia, klienci akceptują cenę i chcą wynająć je natychmiast. Dobrze! Umawiamy się z właścicielem i najemcami za 1,5 godziny w biurze. Muszę w tym czasie przygotować umowę najmu, protokoły przekazania mieszkania, spinam się, żeby zdążyć na czas. Najemcy chodzą  po mieście, bo mieszkają w zupełnie innej miejscowości i nie opłaca im się wracać- jest zimno, przychodzą zmarznięci 15 minut przed ustaloną godziną, rozgrzewają się, rozmawiamy. Nastaje umówiona pora- dzwonię do właścicielki: -Czy już do Nas Pani idzie? Odpowiedź: „Ja jestem teraz na poczcie, bo muszę  odebrać paczkę,  bo kiedy mam to zrobić?!, a potem jeszcze muszę zapłacić rachunek w spółdzielni, bo mi zamkną, a ja nie będę kary za zwłokę płacić” . Krew się we mnie gotuję, ale tłumacze spokojnie, że byliśmy umówieni na konkretną godzinę, najemcy zgodnie z umową przyszli z pieniędzmi i czekają, ja później też mam umówione kolejne prezentacje nieruchomości i nie mogę zbyt długo czekać. Odpowiedź: „No trudno- jak chcą to poczekają, ja mam swoje sprawy do załatwienia.” Chcieli- czekali. A ja razem z nimi, tylko ze względu na nich; alternatywnych mieszkań akurat nie było, a zależało tym ludziom bardzo, widać że byli w sytuacji podbramkowej. W innym przypadku podziękowałabym Pani właścicielce za współprace, bo niestety nie przeszłam szkolenia z udawania że nic się nie stało, jak ktoś traktuję drugiego człowieka jak coś gorszego, mniej ważnego. Bo to egoizm w najczystszej postaci- mój czas jest ważny, twój już nie, a to ciągle ten sam byt.
  2. Mieszkanie do kupienia, Kupujący elegancko ubrany, ma własną działalność, w zachowaniu skrupulatność i brak zaufania, ogląda mieszkanie bardzo dokładnie, prezentacja trwa około godzinę, następne oględziny za 2 dni w towarzystwie ojca(dodajmy że Pan Kupujący ma około 40 lat, ojciec dużo starszy), prezentacja trwa 1,5 godziny. To wszystko jeszcze rozumiem; wolę żeby ktoś oglądał i 10 razy, ale był pewien zakupu, wszak to poważna inwestycja. Mój czas myśli sobie- jestem w pracy. Jest i trzecia prezentacja- tym razem z przyjacielem, przyjaciel konkretny, szybkie oględziny, wyraźnie mu się podobało mieszkanie. Jest wstępna decyzja na tak i nacisk na mnie, żebym na pewno wszystko sprawdziła i dopilnowała. Jasne- zawsze to robię. Na następny dzień potwierdzenie chęci zakupu i umówienie terminu u notariusza, Kupującemu zależy na czasie, chce na już, ale umawiamy się za 2 dni, bo trzeba wyciągnąć aktualne zaświadczenie, że nikt w lokalu nie jest zameldowany, właścicielka pracuje a  w dziale meldunkowym  można coś załatwić w zasadzie do 14.30, więc bierze urlop i załatwia. Mamy dokumenty, notariusza też Pan życzy sobie rano, bo ma swoje ważne sprawy po południu, nie interesuje go, że Sprzedająca pracuje, raz wzięła wolne, weźmie i drugi. W dzień umowy telefonicznie potwierdzamy obecność- Kupujący potwierdza- będzie z pieniędzmi, Sprzedająca potwierdza- będzie z reklamówką na pieniądze(chcieli płatność gotówką). Przyjeżdżam pod kancelarie, dosłownie zza drzewa wyskakuje Kupujący i oświadcza, że do kancelarii notarialnej nie wchodził, bo tam siedzi Sprzedająca i Notariusz, a on się boi powiedzieć, że jednak z tego mieszkania rezygnuje, bo chyba poszuka ofert na niższym piętrze, a w sumie mu się nie śpieszy i on ma czas. Hallo- człowieku- rano potwierdzałeś, że kupisz, Ty masz czas? A Sprzedająca, a Notariusz, a Ja? Nasz czas jest wściekły, Nasz czas myśli by zrobić to:
                                                  zdjęcie z internetu Tapetus.pl
Można teraz wyżyć się na mnie, że mogłam pobrać zadatek, że mogłam to czy tamto- otóż nie mogłam, zaproponowałam, Strony nie chciały, Strony się umówiły i są dorosłymi ludźmi,Strony dały sobie i mi słowo, podały sobie i mi rękę. Ale niekiedy faktycznie- żeby chronić czas potrzebne są pieniądze, w pewnym sensie mają władzę nawet nad czasem...
zdjęcie z internetu: https://www.szkolneblogi.pl/blogi/sko-michowice/czy-pieniadze-sa-nam-potrzebne/

To takie bardziej ekstremalne przypadki, takich powszednich z cyklu: "zapomniałem", "coś mi wypadło", i prosto z 'Drogówki”,"... bo żona, dziecko, babcia chora", "szef nie pozwolił wyjść z pracy", "pies zjadł telefon", słyszymy na pęczki. A często nawet nie słyszymy, bo Pan/Pani, która ma x-lat, odprowadza dzieci do szkoły, chodzi do pracy, spotyka się z koleżankami na ploty czy z kolegami na piwo, sprząta, gotuje, kocha, oddycha- nagle umówi się a potem wyłączy telefon, żeby nie musieć się tłumaczyć czy przepraszać, wyłączy telefon i udaje że jej nie ma, jakby przycisk „off” oznaczał czapkę niewidkę, przeczeka, potem idzie na zakupy do „Biedronki” i krzyczy: ”Proszę otworzyć drugą kasę!”- no bo ja się spieszę, cenie swój czas.

niedziela, 11 grudnia 2016

 Jak Cię widzą tak Cię piszą..

Co wnętrze Naszego mieszkania mówi o Nas samych; jesteśmy typem romantyka, marzyciela a może twardo stąpamy po Ziemi...
Jeden z moich klientów twierdzi, że aby ocenić człowieka trzeba obejrzeć jego łazienkę; „Nie prowadź mnie na salony, ale pokaż co masz w łazience, to powiem Ci kim jesteś...” Zupełnie nie wiem czemu akurat łazianka; wiadomo musi być higieniczna, czysta, ale przecież to samo można powiedzieć o kuchni czy sypialni. No chyba że wejdziemy w polemikę;wanna kontra prysznic jako odzwierciedlenie Naszego temperamentu:)

                              
Ja osobiście lubię, gdy pomieszczenia mają 'to coś'- widać w nich, że są czyimś domem, a nie tylko hotelem. Są spersonalizowane.
Jeden z ostatnich moich klientów opowiadał o perypetiach przy zakupie mieszkania; podał parametry jak metraż, cena, ale dał też wskazówki; szuka czegoś takiego jak dom, w którym obecnie mieszka; pełen antyków; tak zwany 'dom z duszą', tyle ze skondensowany w mniejszym metrażu, bo często wyjeżdżał i posiadanie domu było dość uciążliwe. I jakaż była jego flustracja, gdy Agent zawiózł go na Osiedle Młodych (osiedle bloków z lat 70/80-tych), betonowe płyty, 52m2, nie podobało się. A właśnie takie mieszkanie to spełnienie marzeń 60% szukających mieszkań; miejskie ogrzewanie, pełen rozkład,balkon... Tak to jest; dla jednych raj- dla drugich piekło...
Niekiedy widać poświęcenie rodziców względem dzieci; szczególnie w małych metrażowo lokalach; gdzie rodzice gnieżdżą się w kuchni przerobionej na salonik z aneksem a dzieciaki mają do dyspozycji 30- metrowy pokój, niefortunnie z jednym tylko oknem, przez co niepodzielny... Choć z drugiej strony; dzieci śpią na salonach a rodzice mają na wyciągniecie reki i szampana i truskawki...:)
Są też mieszkania uporządkowane niczym szafa z Ikei; wszystko ma swoje miejsce; zabawki na regałach, maskotki w koszach, ubrania i buty w zabudowie na wymiar, chodniczek, dywanik, pachnący papier toaletowy...
I zdjęcia; przedstawiające fajne momenty życia, bliskich, których uśmiechnięte buzie poprawiają Nam humor nawet w zimowe, smutne wieczory...
     
                                         zdjęcie ze strony http://www.kokoshka.pl
Nie ważne czy duże, czy małe, czy do remontu, czy w najnowszych trendach;ważne by Nasze mieszkanie stanowiło Nasz azyl; tu mieszkam, tu tworzę, tu żyję i tu kocham. A jeśli plany się zmienią, to wszystko  przeniosę gdzie indziej, a moje cztery ściany pokocha kolejna osoba, ktoś nowy stworzy tam swoją opowieść....


                                                 Zdjęcie ze strony Demotywatory

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Rynek, serce miasta...
Tu toczy się życie. Odbywają się koncerty, imprezy, wyprzedaże regionalnych produktów. Tu słychać śmiech dzieci dochodzący z lodziarni, brzęk kufli z ogródków piwnych. Widok z okna jest alternatywą dla reality show; podglądasz kwiaciarki, kelnerki, latorośle goniące gołębie; a po zmierzchu rozbawione grupki młodzieży, kłócące się pary, mężczyzn walczących niczym koguty na ringu:  program 1,2, dramat, pakiet muzyczny, czasem nawet niegrzeczny film dla dorosłych...
Stare kamienice mają swój urok, mieszkania dla indywidualistów, artystów, ale i typowych rodzin.
Z reguły są duże- ok 80-100, nawet 180m2, a to powierzchnia mieszkalna domku jednorodzinnego- na takiej przestrzeni można zrealizować wiele pomysłów i marzeń. Tylko nieliczne mają balkony- ale balkon w Rynku jest jak szóstka w lotka...
Fajnie jak są do remontu i mają zachowane oryginalne podłogi, futryny, stiuki; to co dla jednych jest starociem, dla innych jest nieoszlifowanym diamentem. Do tego piwnice jak lochy, niesamowite strychy: budynki kryją w sobie wiele tajemnic. 



Sąsiedzi to inna bajka; nie wszystkie mieszkania są własnościowe, czynsze są niskie, mamy więc zderzenie dwóch światów; kancelarie, apartamenty i meliny. Ale z sąsiadami można żyć w symbiozie, chyba że są tacy:
                                      fotka z filmu "Teksańska masakra piła mechaniczną"
Reasumując- zarówno bloki jak i kamienice mają swoich zwolenników i przeciwników- jednak to kamienice są świadkami czasów, kiedy po ulicach jeździły dorożki a po wybrukowanych uliczkach spacerowały mieszczanki w długich sukniach, to one przetrwały trudne okresy wojen, i doczekały naszych czasów: selfie, blogów i leginsów:)
                                                        fotka ze strony www.wiocha.pl



środa, 25 maja 2016

W domach z betonu...

Wrrrrrrrrrrrr, 7 rano sobota, słychać warkot wiertarki. Fajnie; sąsiad montuje nową półkę, albo kładzie panele w przedpokoju. 
Takie są uroki mieszkania w bloku, cienkie ściany z betonu niosą dźwięki- pani Alina się kapie, pan Antoni nuci „...ale ale Aleksandra.." , głowa rodziny pokrzykuję na niesforne pociechy. Piony wentylacyjne niosą także zapachy; na śniadanie jajecznica, na obiad frytki i ryba, ups sąsiadce z góry przypalił się bigos. Przesuwanie mebli nad głową, czy jazda rowerkiem (bo Franuś jest taki aktywny, a pogoda deszczowa); takie sytuacje to codzienność. Są też i plusy: bloki są raczej bezpieczne, większość sąsiadów to  rodziny z dziećmi i osoby starsze.
                                                  zdjęcie z   www.demotwatory.pl
Budynki są zadbane; wspólnoty i spółdzielnie reagują na bieżące potrzeby mieszkańców, wejścia są  na domofon, klatki schodowe czyste.
Osiedla oferują całą rozwiniętą infrastrukturę; sklepy, przedszkola, szkoły, przychodnie, skwery, place zabaw.
Ciekawostki: 
-w bloku z betonu, upalanym latem, mieszkanie na czwartym  piętrze jest o 30% bardziej duszne, niż identyczne mieszkanie piętro niżej,
-najbardziej chętnie są kupowane mieszkania(kolejność malejąca): 1 piętro, 2 piętro, parter, 3 piętro, 4 piętro,
-zauważyłam taką tendencję, że młode rodziny, które zakupiły mieszkanie w  bloku (ok 25-30 latkowie),  po kilkunastu latach spędzonych "w betonie", podejmują decyzję o sprzedaży mieszkania i kupnie domku  na peryferiach miasta  lub na wsi, ewentualnie szukają domu na zamianę (ok 45-50 latkowie),
-mieszkania na 4 pietrze są nawet 30% tańsze, niż takie same nieruchomości na 1 pietrze: niestety klienci nie przyjmują tego faktu do wiadomości: sprzedając 40m2 na 4 piętrze nie uzyskamy ceny, żeby kupić taką samą nieruchomość na 1 piętrze (a najlepiej żeby ze sprzedaży, starczyło na zakup nieruchomości, notariusza i prowizję biura nieruchomości). Trzeba z czegoś zrezygnować- ze standardu, metrażu, rozkładu, balkonu- z czegokolwiek: 
-No wie Pani- ja miałam takie piękne mieszkanie i szukam czegoś podobnego. 
-No, ale skoro było takie piękne, to po co Pani sprzedawała?
-No bo było na 4 piętrze a ja nie mam siły wchodzić, chcę takie same na 1 piętrze.
No właśnie. Wszyscy chcą. Nie da się sprzedać czegoś tańszego a kupić za tą samą kwotę coś droższego, nie da się sprzedać  Samsunga S 4 a kupić Samsunga S7, najlepiej z obudową....




poniedziałek, 16 maja 2016

 Dom to nie muzeum, czyli co skrywają cztery kąty..

...czas już okna myć wielki
wyszorować dywany
polerować mebelki
wieszać czyste firany...
fragment wiersza Lucyny Cieślik 'świąteczne porządki
Niestety powyższy fragment odnosi się do zbliżających się świąt, a nie do wizyty pośrednika, wykonywającego sesję zdjęciowa mieszkania, czy przeprowadzającego prezentację potencjalnym klientom.
O stanie mieszkań można by dużo pisać, wprawdzie popularyzacja home stagingu przynosi rezultaty; jednak w małych miejscowościach takie rozwiązania są sporadycznie stosowane, rzadko mamy do czynienia z domem przygotowanym do zdjęć , gdzie zadbano o elementy dekoracyjne, atrakcyjne dla oka, zapachowe- pobudzające zmysły, czy kolorystyczne. Niekiedy ciężko nawet o posprzątanie mieszkania, schowanie osobistych przedmiotów- wszak „Dom to nie muzeum, tu się mieszka”.
Jednak czy cały internet musi oglądać nasze ulubione majtki w kwiatki, czy stanik suszący się na kaloryferze w łazience, wiedzieć; że na śniadanie były płatki lub kanapki z ogórkiem, czy że nasze lśniące włosy zawdzięczamy „Familijnemu”. Właściciele nieruchomości na szczęście potrafią i chcą współpracować- trzeba ich tylko zaprosić do wspólnego przygotowania pomieszczenia do zdjęcia- wyniesienie ubrań porozrzucanych po pokoju, zaścielenie łóżka, czy zamkniecie klapy od sedesu, nie pozostają zwykle bez reakcji. Zdarzają się jednak mieszkania, których posprzątać w 5 minut po prostu się nie da;  jak tu

czy tu:

A o ile więcej będzie chętnych do prezentacji, gdy zamiast takiej łazienki, 


mają do wyboru taką:








Z pracy wzięte:                                                   
Miałam w sprzedaży mieszkanie, gdzie wszystkie szpargały właściciel zawinął w dywan. Każdy oglądający pytał, czy tam  ukryte jest ciało...
I na koniec najbardziej hardcorowa prezentacja, jaką wspominam; klucze od mieszkania wystawionego na sprzedaż przekazał nam najemca, bo akurat nie mógł wyskoczyć z pracy. Wchodzimy; panuje znaczny bałagan, po oględzinach parteru idziemy na pierwsze piętro, a tu na schodach przeszkoda- majtki z przyklejoną podpaską( „masłem do góry”). Cóż- może najemca chciał jeszcze trochę pomieszkać...



środa, 11 maja 2016

Podstawowe różnice rynku: Polska - USA

 Różnice między Naszym rynkiem nieruchomości a rynkiem USA, to jak różnica między „Nutella” a „Srutellą”. Obydwie do kanapek, a smak inny.

I tak jest z zawodem pośrednika.

Na początek prawo wykonywania zawodu
Stany: Każdy stan wydaje certyfikat- odpowiednik naszej dawnej licencji. Żeby ją uzyskać trzeba mieć minimum 21 lat i trzeba ukończyć kurs, zakończony egzaminem szkolnym i stanowym. Uprawnienia są ważne 2 lata i należy je odnawiać.
U Nas do 2014 roku było w pewnych kwestiach podobnie. No właśnie było. Teraz nie trzeba mieć absolutnie żadnego wykształcenia, nawet kursu, można otworzyć biuro pośrednictwa bez szkoły, przygotowania, a co najgorsze bez żadnego pojęcia o przepisach i podstawach prawnych. Znudziła Ci się praca w piekarni, czy strzyżenie klientów- otwórz biuro nieruchomości....
Interakcja: Pośrednik-Kupujący-Sprzedający
Stany: Prezentacje oraz negocjacje odbywają się tylko za pośrednictwem agenta. Agencja dysponuje kluczami od nieruchomości, podczas prezentacji lokal prawie zawsze jest pusty. Propozycje cenowe oraz uwagi od potencjalnych nabywców przekazywane są za pośrednictwem biura.
Jak jest u Nas? Faktycznie 90% transakcji dotyczy lokali zamieszkałych. Normą jest obecność właścicieli przy prezentacji: lawirowanie pomiędzy rozszczekanymi jorczkami (to akurat najbardziej lubię), bawiącymi się dziećmi, i zaglądanie do kuchni przez ramię gospodyni smażącej schabowe jest na porządku dziennym. I sakramentalne- „Pani da mi swój numer, bo ja jeszcze z mężem, synem, babcią, panem Jurkiem chciałam obejrzeć, to się z Panią bezpośrednio umówię”. I tu zaczynają się schody...
Prowizja
Stany, gdzie ceny nieruchomości sięgają kilku milionów dolarów prowizja wynosi 4-7% i jest opłacana przez Stronę Sprzedającą.
Polska, miasto ok 60tys mieszkańców, gdzie mieszkania kosztują 100-200tys, prowizja 0-3% płatna przez Stronę Sprzedającą, Kupującą lub obydwie(dowolne kombinacje), po wielkich bólach, negocjacjach przy podpisaniu umowy pośrednictwa, następnie próby negocjacji lub uniknięcia zapłaty przy sprzedaży/kupnie. (O tym kto najbardziej negocjuje w innym poście, bo to materiał na odrębną historię....)
I na koniec współpraca między biurami...
W Stanach pracuje się na wyłącznościach, więc w większości biura obsługują Sprzedającego lub Kupującego a co za tym idzie współpracują.
U nas, jedna oferta jest w 10 biurach, więc zamiast współpracy jest konkurencja. Oczywiście staramy się przełamywać bariery, mamy udane transakcje wynikające ze współpracy, ale to wciąż rodzynki. Z życia wzięte- kilka agencji od 3 miesięcy, miało pod swoimi skrzydłami lokal do wynajęcia, zdecydowaliśmy się powiesić baner reklamowy. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy przejeżdżając zobaczyliśmy na witrynie baner konkurencji. Właściciel wyjaśnił: właściciel biura X zadzwonił z ogromnymi pretensjami; czemu wisi nasz baner a nie jego, bo- gdy przez 3 miesiące nie wisiała żadna reklama. było ok, gdy wisiał nasz, Pan X dostał przypływu sił witalnych i wykonał podwójna pracę; ściągnął ten, który już wisiał a powiesił swój... Cóż, wszyscy mają mambę- mam i ja...







czwartek, 5 maja 2016

10,9,8,7............Start

Pośrednik w obrocie nieruchomościami- zawód polegający na kojarzeniu stron transakcji (także doradztwo) przy zakupie, sprzedaży, zamianie, najmie, wynajmie nieruchomości.  To definicja z Wikipedii.
Ale bycie pośrednikiem/agentem nieruchomości to coś znacznie więcej; to połączenie wielu zawodów: detektywa, psychologa, prawnika, biznesmena, fotografa, dekoratora wnętrz, sprzątacza(kolejność przypadkowa); i jeszcze kilka funkcji by się znalazło. Jest to praca z ludźmi. Jeżeli w ogóle nie lubisz ludzi...idź na weterynarię. 
                    fotka znaleziona na Facebook- Jaśniejsza Strona Biura Nieruchomości
Żeby być dobrym pośrednikiem i zarabiać pieniądze trzeba kochać ten zawód. A uwierzcie; można ten zawód albo kochać- albo nienawidzić. Ci którzy kochają- osiągną wiele;  wyrabiając swoją markę, poznając wielu fantastycznych ludzi, docierając do miejsc niedostępnych na co dzień. Ci którzy nienawidzą- zepsują rynek, wylądują na kozetce u psychologa, a w skrajnych przypadkach  zostaną seryjnymi mordercami. Ci obojętni- odejdą i zatrudnią się jako sprzedawcy w sklepie lub wyjadą na zmywak za granicę; praca kiepska ale za to wypłata pewna...
Na imię mam Izabela (choć większość klientów zwraca się do mnie Pani Izydo), jestem pośrednikiem w obrocie nieruchomościami i kocham swoją pracę. Jest dla mnie jak narkotyk, co oznacza, że gdy mam już naprawdę dosyć, nie pomaga Tramal na ból głowy, jednak po leniwym weekendzie, urlopie, wczasach nadchodzi głód pracy, chęć nowych wyzwań i całej tej otoczki związanej z zawodem pośrednika.

Na swoim blogu uchylę Wam rąbka tajemnicy; opisze emocje ( zarówno pozytywne, jak i negatywne) jakie towarzyszą mojej pracy, przedstawię przykłady i opowiem historie na faktach, pokaże niezwykłe miejsca i interesujące detale... Ale wszystko stopniowo; wszak lubię pisać; ale tylko jak przychodzi wena...


Od dziecka przejeżdżając przez wioski i miasta, zastanawiałam się spoglądając w oświetlone okna, co kryje się za tymi murami; jaka historia, jacy ludzie, czy słychać tam śmiech, czy zimą jest ciepło, czy na Święta czuć sernik, czy ten dom lub mieszkanie tętni radością.... Teraz mogę to sprawdzić;)